Sonia Rammer
Kroniki islandzkie
WYSTAWA
16.11–03.12.2017 r.
Galeria Curators’LAB
ul. Nowowiejskiego 12
Kuratorzy
Katarzyna Kucharska
Piotr Grzywacz
Aranżacja
Mateusz Słociński
Zwyczajne i niezwyczajne memorabilia. Pamięć i wyobrażenie
“Śnienie to drugie życie[...]otępiająca mgła zasnuwa nasz umysł i nie umiemy określić chwili, gdy nasze ja przedłuża swoje istnienie już w odmienionym kształcie”
Gérard de Nerval, Aurelia czyli Śnienie i życie [1]
Na wystawie Kroniki islandzkie pamięć przywoływana jest wielokrotnie na różnych poziomach. W osobie czeskiego XVII wiecznego drukarza Daniela Vettera, autora pierwszego w języku polskim i jednego z pierwszych w ogóle w wydanych opisów Islandii “Islandia albo krótkie opisanie wyspy Islandiy. Artystka wydobywa zapisy pamięci podróżnika, by móc następnie z nimi zmierzyć swoje teraźniejsze obserwacje i swoją późniejszą pamięć o nich. Następna konfrontacja pamięci i wyobraźni odbywa się na styku powstałych już prac – przeobrażonego (odciśniętego) zapisu z podróży. Ciągłość twórczych rekonstrukcji uruchamia więc przygodność i nieciągłość tej jednej historii:
Dlaczego coś zapisuje się we wspomnieniach, dlaczego z wycieczki do Akureyri pamiętam moment ustawienia Doris i Markusa przed obiektywem aparatu? Emocje towarzyszące zdarzeniom warunkują lepsze zapamiętanie.[2]
Nierozerwalną aporię dotyczącą pamięci oraz wyobraźni przedstawia Platon w dialogach Teajet i Sofista. Teraźniejsze przedstawienie rzeczy nieobecnej (ēikon) niemal zawsze występuje w towarzystwie phantasma. Z odbicia (pieczęci – typos) w duszy rodzi się więc sztuka eikastyczna – podobizn i fantastyczna – złudnych wyglądów. Kroniki islandzkie łączą w sobie te pozornie tak odległe bieguny sztuki pamiętania i intuicyjnie uobecniają odciśnięte ślady rzeczy. Inne tryby pamięci zakreślił E. Casey rozróżniając następujące sposoby: Reminding – przypominanie chroniące przed zapomnieniem, reminiscing – ożywianie przeszłości, pamiętniki, zapisy, to “zapasy wspomnień na przyszłość” oraz najciekawsza postać recognizing – rozpoznanie, rozkoszne uobecnienie nieobecnego [3]. Prace artystki ostatecznie nieoznaczone miejscem, czasem i pozbawione wielkich historii wywołują poczucie “niepokojącej obcości” odsyłając nas na teren historii, która być może nigdy (jeszcze) się nie wydarzyła. Wkroczenie wtedy na teren wyobraźni wymaga zaistnienia szczególnych warunków – oderwania się teraźniejszych czynności, przywiązania wagi do “tego, co nieużyteczne”, potrzeby marzeń. Jak pisał Bergson “Być może , iż tylko człowiek zdolny jest do wysiłku tego rodzaju” [4].
Prezentowane na wystawie obrazy nie zatrzymują się tylko na powierzchni użytego medium Rozpływają się w swojej doskonałej nieuchwytności dalej. Przyjemnie rozciągnięte horyzonty nie są potraktowane żadnymi ostrymi cięciami. Zdają się wyrażać to pragnienie niekończenia podróży odbytej kiedyś, i odbywającej się tu, i teraz. Naddatek w postaci braku rys, prowadzi nas ku znajdowaniu w sobie przyjemności, możliwej także do zaistnienia dzięki sprytnie ukrytym zwielokrotnieniom i powtórzeniom. Prace artystki konstruowane w oparciu o bardzo oszczędne środki obrazowania, często są prześwietlone i rozświetlone niewiadomego pochodzenia światłem. Stwarzają tafle, które i odbijają, i pochłaniają jednocześnie zewnętrze. Szczyty połyskują srebrzystym blaskiem, hiper iskrzą się nocne niebo i dający nadzieję bezkresny ocean . Zdarzenie być może niemożliwe do zaistnienia w rzeczywistości jest być może wynikiem kreacji umysłu czyli błędu w zapisie pamięci. Nadnaturalność tej zwyczajnej scenerii wprowadza grę, która uruchamia przywoływaną już wyobraźnię. Ta już bliska jest otarcia się o wzniosłość – “Wyobraźnia zyskuje na tym, co traci. Zyskuje na traceniu. Sama przygotowuje grabież, która pozbawia ją wolności. Pozwala na to, aby rządziło ją prawo różne od prawa empirycznego [...] Tymczasem dokonując tego gwałtownego wyrzeczenia, wyobraźnia zyskuje na rozległości i mocy.[5] Bez wątpienia jednak wszystkie elementy krajobrazu są nierozerwalnie połączone i zarówno w warstwie przedstawieniowej jak i doświadczeniu estetycznym jawią się jako głęboka całość. Zachodzące zakłócenia na styku sfer rzeczywistości i nadrealności są więc semantycznie spójne i wraz z metaliczno–srebrzystym blaskiem podkreślają to, co cudowne.[6]
Kroniki jako pewien ugruntowany rodzaj pisania historiografii nie ilustrują więc wielkich wydarzeń i nie pretendują do eksplikacji historii, rozumianej jako logiczna ciągłość przyczynowo–skutkowa. Zamiast tego, artystka dokonuje różnych strategii mających na celu ukazanie historii prywatnych, osobnych i dziejących się gdzieś na marginesie, tak jak w pracy „Opowieści o kamieniach” opartej na legendzie z okolic Hofsos, przypisującej kamieniom po wrzuceniu ich do wody moc sprawczą wywoływania fal. Rozsadzanie za pomocą legend organizującej przez historię tożsamość podmiotów, musi prowadzić do rozpuszczania tożsamości tego podmiotu. Powtórzenie wyprawy śladami Vettera jest także zabiegiem, który Nietzsche określiłby jako „przywdzianie maski”. Oszukanie historii (na chwilę znikam), podróż w głąb siebie, by gdzieś w surowej, oderwanej od dyskursu naturze siebie zagubić.
W zakończeniu książki–obiekcie, prezentowanej również na wystawie autorka napisała: “Niczego nie żałuję”. Jeśli zdanie to odnosi się do czasu, to nie jest to czas stracony, gdyż wprawiona w ruch pamięć poddaje się zbiorowemu procesowi interpretacji i przestaje być tylko wspomnieniem, a więc czasem utraconym.
Opracował
Piotr Grzywacz
[1] Gérard de Nerval, Śnienie i życie, Aurelia, Gdańsk 2012, str. 73
[2] Sonia Rammer, Kroniki islandzkie
[3] w Paul Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, Kraków 2007, str. 55-56
[4] więcej w H. Bergson, Materia i pamięć. O stosunkach ciała i ducha, 2012
[5] J. Derrida, Prawda w malarstwie, Gdańsk 2003, str. 152
[6] Max Luthi, folklorysta szwajcarski wskazał, że w bajkach europejskich metaliczny blask ewokuje właśnie, to co cudowne.
File about exhibition