Muzyka Sfer
Wystawa zbiorowa
wernisaż
07.03.2023 r., godz.: 18:00
wystawa
07.03–01.04.2023 r.
Galeria Duża Scena UAP
ul. Wodna 24
Zaproszone artystki i artyści
Joanna Imielska, Sebastian Krzywak, Andrzej Leśnik, Agata Michowska, Łukasz Patelczyk, Oliwia Szepietowska, Katarzyna Szeszycka, Anna Tyczyńska, Tomasz Wendland
Kuratorki
Anna Tyczyńska / Joanna Imielska
Noty o artystach
Joanna Imielska, Sebastian Krzywak, Andrzej Leśnik, Agata Michowska, Łukasz Patelczyk, Oliwia Szepietowska, Katarzyna Szeszycka, Anna Tyczyńska, Tomasz Wendland
Muzyka była przez długi czas nie tyle pojęciem określającym słyszalną harmonię dźwięków, lecz przede wszystkim matematyczną nauką o proporcjach, jedną ze sztuk wyzwolonych. W szerszym znaczeniu postrzegana była jako porządek – tak w sensie antropologicznym (musica humana), jak i kosmicznym (musica mundana). Porządek ten stanowił abstrakcyjną, bezdźwięczną formę będącą przedmiotem filozoficznych rozważań i matematycznych obliczeń.
Projekt wystawy Muzyka sfer swoim tytułem nawiązuje do sięgającej czasów pitagorejskich koncepcji wiążącej ów porządek matematyczny z nieustannym ruchem ciał niebieskich, w wyniku którego powstaje harmonia – melodia, która z uwagi na niedoskonałość ludzkiej natury jest dla nas niesłyszalna. Ta niesłyszalność dla ludzkiego ucha kosmicznej harmonii i jej jednoczesna nieadekwatność wobec wewnętrznej harmonii człowieka jest rodzajem tragedii ukutej przez filozofów, która potwierdza się w przejawach niezwykłości codziennego życia – chwilach dreszczu na dźwięk muzyki, nagłych olśnieniach (momentach poczucia większego sensu), celowości wydarzeń, tak zwanych zrządzeniach losu kwestionujących ludzkie poczucie przypadkowości. Dostrzeżenie przez pitagorejczyków związku pomiędzy dźwiękiem i liczbą wynikać miało ze stwierdzenia, iż zasady porządku matematycznego są zasadami wszystkich rzeczy. Wszystkie rzeczy, w tym dusza ludzka – to ludzkie wnętrze, które podlega ciągłemu rachunkowi i zdaje się mieć swoją niepowtarzalną geometrię – podporządkowane mają być logice zasady kosmologicznej, według której wszechświat jest w każdym punkcie taki sam.
Do udziału w wystawie zaproszeni zostali artyści, których prace pośrednio lub bezpośrednio odnoszą się do zagadnień związanych z kosmosem, porządkiem, zapisem i geometrią. Prezentowane dzieła poprzez swoją abstrakcyjność i rytmiczność wpisują się w pitagorejskie myślenie o wszechświecie, gdzie wobec ludzkiej skali mikro i kosmicznej skali makro funkcjonuje ten sam algorytm.
Według jednej z teorii wrodzoną zdolność do słyszenia muzyki sfer tracimy z czasem, z przyzwyczajenia, podobnie jak osoby mieszkające w okolicy torów kolejowych przestają zwracać swoją uwagę na stukot przejeżdżających miarowo pociągów. Zdawać by się mogło, że mantryczne, powtarzalne działania rysunkowe i malarskie wprowadzają w stan wyczulonej świadomości, która umożliwia ponowne zestrojenie twórcy z niedostępną dla innych muzyką. Czy opracowując płaszczyznę przedstawienia, nuci pod nosem melodię sfer zasłyszaną w rytmie tworzonych przez siebie kompozycji? We włókna ekspozycyjnego materiału wplatają się rysunki Joanny Imielskiej z cyklu Ostrava, nasycone autorskimi, osadzonymi w astronomii znakami-symbolami; mają one kompozycję o bogatej materii graficznej i jasnej strukturze podporządkowanej inwenturze planet. W podobny, a zupełnie inny sposób strukturalne są obrazy Andrzeja Leśnika, u którego podpatrywana rzeczywistość odbija się w mikrokosmosie harmonijnych zygzaków – niepodlegających przesunięciu, na stałe zbrojonych w płaszczyźnie płótna elementów geometrycznych, w których spomiędzy czystej czerni majaczą opary koloru. Rytmiczne, diagonalne formy w portrecie Świętej Góry Łukasza Patelczyka są horyzontem masywu odbijającego rozgwieżdżone, czarne niebo, dalekie i wolne od sztucznych świateł skupisk ludzkich. Przypomina on wyłanianie się świata z ciemności, czyli punktu wyjścia, mitycznego początku, do którego nawiązuje film Agaty Michowskiej Genesis. Proces stworzenia zapisany od ostatniej do pierwszej litery oraz odczytany przez głos kobiecy i męski staje się w nim symboliczną inwersją czasu, powracającego nieustannie do momentu, w którym świat zostaje powołany do istnienia w znanej nam formie. Z ciemności wyłania się też wielkoformatowy pejzaż Katarzyny Szeszyckiej z cyklu Nocą będę opisywał słońca, będący zapisem nastroju w pierwszej fazie procesu odzyskiwania harmonii, poradzenia sobie z kryzysem, resilience, czyli stanu, w którym człowiek znajduje siłę na wprawienie się w ponowny, żywotny ruch. Napięcie sił pomiędzy pozornie przeciwstawnymi pojęciami: niszczenia i tworzenia, destrukcji i budowania, pojawia się w obrazach Sebastiana Krzywaka. Operując warstwowością materii, nakładaniem i wymazywaniem form, immersyjnym matem i lustrzanym połyskiem, Krzywak tworzy sugestywny obraz podwójnej tafli: rozgwieżdżonego nieba i migoczącego w odbiciu morza. W kategorii lustrzanego odbicia porusza się Anna Tyczyńska poprzez czarną, minimalistyczną w formie, wielkoformatową fotografię. Obszerne zwierciadło, zbierające z otoczenia obrazy, wprowadza na metapoziom ideę odbitki fotograficznej, dosłownego „zdjęcia” rzeczywistości i przeniesienia jej na płaszczyznę wydruku. Obraz w lustrze tworzy się w jednoczesności z tym, co przed nim staje. Za każdym razem jawi się inaczej i nie poddaje się reprodukcji. Stałość ciemnej materii podłoża wobec efemeryczności odbicia jest tu podobnie tajemnicza, jak emanacja ciemnego światła na fotografiach Tomasza Wendlanda. Zapis przybiera tu zgoła odmienną formę – uchwycenia incydentalnego fenomenu: oto gęsta ciemność wyłania się w rozświetlonym pomieszczeniu. Puls światła w negatywie, którego dynamika wyraża nierozpoznaną dotąd energię, zdaje się odsłaniać przed nami zupełnie inny, ukryty wymiar życia. Zaskakujący aspekt codzienności mają odkrywać również fotografie Oliwii Szepietowskiej z cyklu Włókna – mgławice. Małe formaty, przywodzące na myśl naukowe notatki wizualne wklejone w raport o sferach niebieskich, są rejestracją dowodu na słuszność zasady kosmologicznej, według której świat na poziomie ludzkim jest odbiciem wszechświata, a włókna pochodzące z ciała nie różnią się niczym od struktur powstałych w odległych galaktykach. Kontrastowa wobec ciemnych przedstawień, biała, gipsowa rzeźba Agaty Michowskiej przypomina formą korzeń lub rozrastającą się rafę koralową. Tytułowa Przemiana kości księżycowych w konstelacje, układając się w mniej lub bardziej uporządkowaną konstrukcję, opiera swoją wyjątkowość na dychotomii elastyczności i stabilności, miękkości i twardości, przyjemności i chłodu. Wreszcie, ekspozycji towarzyszy instalacja dźwiękowa Oliwii Szepietowskiej, będąca rozciągniętym w czasie, zintensyfikowanym Akordem mistycznym. Czy chwilowe uniesienie dźwiękowe, przeciągnięte do granic możliwości, zachowuje swoje mistyczne właściwości? Moment dźwiękowej przyjemności, chwilowego zestrojenia z harmonią świata, staje się męczący, gdy nie mija. To, co mistyczne i ekstatyczne, okazuje się uobecniać w braku.
Pitagoras, dostrzegając, że dźwięki muzyczne znajdują się w ścisłym związku z liczbami rzeczywistymi, stworzył podwaliny do teorii muzyki. Myśl, że odległości między planetami odpowiadają interwałom muzycznym, a struktura kosmosu tożsama jest ze strukturą dzieła muzycznego, zapoczątkowała rozwój nauk ścisłych. Muzyka sfer jest jedną z tych idei, w których wyraziste jest napięcie pomiędzy osadzoną w liczbach, ścisłą nauką, a mistycznym wydźwiękiem paranaukowych rozważań. Wystawa zaprasza nas do obu doświadczeń, pozostawiając odbiorcom wolność wyboru interpretacyjnej drogi.
Oliwia Szepietowska